Żołnierz ów zaproponował, iż zboże, które gospodarz chce sprzedać na inowrocławskim targu on kupi, ale musi je gospodarz sam załadować. I wtedy rozstąpiła się rzeka, w jej dnie ukazały się wrota prowadzące w głąb ziemi. Wrota otwarły się. W ogromnym pomieszczeniu stały konie w rzędach przy żłobach, a pod ścianami spali rycerze.
Gospodarz przy wejściu zauważył ogromny dzwon. Przez nieostrożność, dźwigając worki ze zbożem, potrącił go lekko i dzwon odezwał się. Wtedy konie, dotychczas spokojne, zaczęły rżeć, a rycerze powoli budzili się, pytając, czy już nadszedł czas. Oficer zaczął ich uspokajać, mówiąc by nie wstawali, bo ich czas jeszcze nie nadszedł. Gospodarz wniósł ostatni worek ze zbożem, otrzymał zapłatę i wyszedł przerażony, gdy się obrócił, Noteć płynęła leniwie, mgła opadła i śladu nie było po podwodnym przejściu.